W naturalnej kołysce
Nie ma nic przyjemniejszego niż trzymanie w ramionach niemowlęcia. Dowiedz się, dlaczego tulenie się do mamy lub taty jest takie ważne również dla malutkiego dziecka.
„Nie noś go, bo się przyzwyczai”, „nie bierz go na ręce, za każdym razem, gdy płacze, on to na Tobie wymusza”. Znasz te dobre rady? Słyszy je każda młoda mama. A instynkt podpowiada całkiem co innego. Coś w głębi mówi Ci, że płaczące niemowlę potrzebuje właśnie, by je podnieść, przytulić, pokołysać. I kto tu ma rację?
Blisko przy mamie
Dziecko przez pierwsze pół roku ma poczucie, że ono i mama to jedna osoba. Nic więc dziwnego, że kiedy mama się oddala, malec reaguje płaczem. I całkowicie zrozumiałe jest, że jeśli mama bierze je na ręce, tuli i kołysze, dziecko czuje się bezpieczne i spokojne. Było tak tulone i kołysane przez długie dziewięć miesięcy – w brzuchu z każdym dniem robiło się coraz ciaśniej, malec miał więc cały czas zapewniony bliski kontakt z ciałem mamy, był kołysany kiedy mama się poruszała, czuł jej zapach, słyszał bicie serca. Po porodzie mama może zapewnić mu podobne warunki trzymając przytulone do siebie lub kładąc sobie na piersi.
Płacz to dla niemowlęcia naturalny sposób porozumiewania się – nie potrafi jeszcze inaczej powiedzieć, że jest głodne, zmęczone, jest mu zimno. I niezależnie od przyczyny płaczu jest mu lepie, gdy mama lub tata bierze je w ramiona i delikatnie kołysze.
Naturalnie, jak najbliżej
Całe szczęście coraz częściej zamiast ostrzeżeń o „rozpuszczaniu” dziecka i zachętach, by pozwolono mu się wypłakać, słychać zachęty do noszenia malca w chuście, kangurowania jak często się da, a przede wszystkim zapewnieniu mu maksymalnej dawki bliskości rodziców. Nie każda mama ma przekonanie do używania chusty, ale każda może tulić i kołysać dziecko. Maleństwa, którym rodzice nie szczędzą fizycznej bliskości, kołysania i tulenia są spokojniejsze, mają większe poczucie bezpieczeństwa i lepiej się rozwijają, także pod względem intelektualnym. Można powiedzieć, że dotyk kochającej osoby jest dla dziecka tak nieodzowny jak tlen. Wiadomo też, że w plemionach, gdzie dzieci całe dnie spędzają przytroczone do pleców mamy, kolka to pojęcie abstrakcyjne. Małe brzuszki są cały czas masowane naturalnym ruchem matki, są spokojne i bezpieczne, nie muszą więc borykać się z bolesnymi kolkami. Już możliwość uniknięcia wieczornego płaczu z powodu bólu brzucha powinna zachęcić do owinięcia malca chustą i noszenia go tak często jak się da. Ponadto kołysanie dziecka ćwiczy jego zmysł równowagi i koordynację, usprawnia integrację sensoryczną, jednym słowem same plusy!
Przytulanie bez limitów
A co z ostrzeżeniami, że nosząc i kołysząc dziecko wychowamy domowego terrorystę? Spokojnie. Posądzanie kilkutygodniowego malca o manipulowanie otoczeniem to spora przesada. Niemowlę po prostu stara się maksymalnie zaspokoić swoje potrzeby, a jego główną potrzebą jest bycie blisko mamy. Poza tym, dzieci które mają zapewnioną odpowiednią dawkę bliskości z rodzicami, nie muszą „wymuszać” ich uwagi. One ją po prostu mają. O uwagę rodziców płaczem walczą te dzieci, które mają jej zbyt mało. Im bardziej nasycimy malca czułością i bliskością w pierwszym okresie życia, im bezpieczniejsze i spokojne będzie się czuło, tym szybciej i odważniej ruszy odkrywać świat.
Więcej artykułów na temat ciąży i rozwoju dziecka znajdziesz na Enfamil.pl